piątek, 15 marca 2013

Spowiedź....



„Wracam czasem do szczenięcych lat ,do tych paru zdartych płyt” chciałoby się zaśpiewać słowami Ireny Jarockiej ,i rzeczywiście dopada mnie czasami chandra że to se ne wrati.
Cholera ,czemu tak szybko dorastamy i kończy się czas beztroski, a zaczyna walka o przetrwanie.
Tamten czas kiedy można było przytulić się z byle błahych powodów do mamy i wypłakać.
Teraz często wyrzucam sobie że miałam do niej zadzwonić ale jakoś czasu mi brakło, a nie wiem czy zrozumiałaby nawet co mnie trapi, bo zawsze to jej kłopoty teraz są większe niż moje i chyba uciekam .
Mama, tak bardzo ją kocham a tak rzadko jej to mówię, pamiętam jako dziecko nie wyobrażałam sobie żeby jej zabrakło , a teraz jeżdżę do niej może dwa razy w miesiącu i jakoś wystarcza ,bo znowu zasłaniam się brakiem czasu.
Czas ,czas, czas ..kurwa jakbym dorwała tego złodzieja co go mi ciągle kradnie , a pozwoliłby mi choć na chwilę odetchnąć. Za czym biegnę ?
Znowu wracam myślami do domu rodzinnego, nigdy nam niczego nie brakowało, tylko może taty, który ciężko pracował i tak naprawdę jak już dorosłam i chciałam z nim porozmawiać to jeździłam do niego do pracy. Zajebiście  co?
Później kiedy większą uwagę skupił na swojej pracownicy niż pracy, straciliśmy go i tylko pojawiał się na  sobotę i niedzielę. Pamiętam że przeklęłam te soboty kiedy przyjeżdżał i mama się z nim kłóciła, bo czuła że ją zdradza. Pan Bóg rzeczywiście wyposażył moją mamę w większą zawartość łez, bo odkąd  pamiętam –płakała.
Kiedy zachorował ,wrócił do domu, ale na bardzo krótko i wiem że czekał wtedy na mnie ale mi się jakoś nie spieszyło. Nie zdążyłam.
Miał takie mięsiste uszy i bardzo lubiłam je miziać w palcach jako dziecko, siadałam mu wtedy na kolanach i udawałam że ugniatam ciasto.
Zmarł, ,dowiedziałam się z samego bardzo wczesnego rana i jak dotarłam do domu to jeszcze był ciepły, jakby spał. Byłam w amoku, położyłam się obok i zaczęłam miętolić te uszy i prosiłam żeby się obudził. Nie posłuchał jak zwykle.
Przeklinałam dni kiedy wracał do domu i mówiłam mamie że jest nam nie potrzebny bo tak naprawdę tylko się żrą i może lepiej żeby się rozwiodła. Ale ona go kochała, a mi .,dlaczego jak zmarł tak bardzo go brakło. Dom nigdy już nie był taki sam.
Nie szczędzę moim dzieciom widoku kiedy całuję męża, nie chowam się z nim do szafy kiedy się przytulamy, chcę żeby to nasze szczęście  spływało na nich, i pragnę by zasypiały szczęśliwe, a budziły się na suchej poduszce ,a nie jak ja na mokrej od łez.
Czas, czas …..upływa i ciągle go brak.    

2 komentarze:

  1. Najbardziej tęsknimy za tymi, którzy już nie wrócą.I tak to już jest, że albo żałujemy, że czegoś nie powiedzieliśmy albo na odwrót, słów wypowiedzianych w gniewie.
    Po tym jak teraz postępujesz, jak okazujesz uczucie bliskim widać, że lekcja jaką dało Ci życie, nie poszła na marne.

    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obrazy... zapamiętujemy je i potem tworzą nas już dorosłych. Twórz swój, zapomnij o tamtym, dawnym.

    OdpowiedzUsuń