„Wracam czasem do szczenięcych lat ,do tych paru zdartych
płyt” chciałoby się zaśpiewać słowami Ireny Jarockiej ,i rzeczywiście dopada
mnie czasami chandra że to se ne wrati.
Cholera ,czemu tak szybko dorastamy i kończy się czas
beztroski, a zaczyna walka o przetrwanie.
Tamten czas kiedy można było przytulić się z byle błahych
powodów do mamy i wypłakać.
Teraz często wyrzucam sobie że miałam do niej zadzwonić ale
jakoś czasu mi brakło, a nie wiem czy zrozumiałaby nawet co mnie trapi, bo
zawsze to jej kłopoty teraz są większe niż moje i chyba uciekam .
Mama, tak bardzo ją kocham a tak rzadko jej to mówię, pamiętam
jako dziecko nie wyobrażałam sobie żeby jej zabrakło , a teraz jeżdżę do niej
może dwa razy w miesiącu i jakoś wystarcza ,bo znowu zasłaniam się brakiem
czasu.
Czas ,czas, czas ..kurwa jakbym dorwała tego złodzieja co go
mi ciągle kradnie , a pozwoliłby mi choć na chwilę odetchnąć. Za czym biegnę ?
Znowu wracam myślami do domu rodzinnego, nigdy nam niczego
nie brakowało, tylko może taty, który ciężko pracował i tak naprawdę jak już
dorosłam i chciałam z nim porozmawiać to jeździłam do niego do pracy. Zajebiście
co?
Później kiedy większą uwagę skupił na swojej pracownicy niż
pracy, straciliśmy go i tylko pojawiał się na sobotę i niedzielę. Pamiętam że przeklęłam te
soboty kiedy przyjeżdżał i mama się z nim kłóciła, bo czuła że ją zdradza. Pan
Bóg rzeczywiście wyposażył moją mamę w większą zawartość łez, bo odkąd pamiętam –płakała.
Kiedy zachorował ,wrócił do domu, ale na bardzo krótko i
wiem że czekał wtedy na mnie ale mi się jakoś nie spieszyło. Nie zdążyłam.
Miał takie mięsiste uszy i bardzo lubiłam je miziać w
palcach jako dziecko, siadałam mu wtedy na kolanach i udawałam że ugniatam
ciasto.
Zmarł, ,dowiedziałam się z samego bardzo wczesnego rana i
jak dotarłam do domu to jeszcze był ciepły, jakby spał. Byłam w amoku, położyłam
się obok i zaczęłam miętolić te uszy i prosiłam żeby się obudził. Nie posłuchał
jak zwykle.
Przeklinałam dni kiedy wracał do domu i mówiłam mamie że
jest nam nie potrzebny bo tak naprawdę tylko się żrą i może lepiej żeby się
rozwiodła. Ale ona go kochała, a mi .,dlaczego jak zmarł tak bardzo go brakło. Dom
nigdy już nie był taki sam.
Nie szczędzę moim dzieciom widoku kiedy całuję męża, nie
chowam się z nim do szafy kiedy się przytulamy, chcę żeby to nasze szczęście spływało na nich, i pragnę by zasypiały szczęśliwe,
a budziły się na suchej poduszce ,a nie jak ja na mokrej od łez.
Czas, czas …..upływa i ciągle go brak.
Najbardziej tęsknimy za tymi, którzy już nie wrócą.I tak to już jest, że albo żałujemy, że czegoś nie powiedzieliśmy albo na odwrót, słów wypowiedzianych w gniewie.
OdpowiedzUsuńPo tym jak teraz postępujesz, jak okazujesz uczucie bliskim widać, że lekcja jaką dało Ci życie, nie poszła na marne.
pozdrawiam:)
Obrazy... zapamiętujemy je i potem tworzą nas już dorosłych. Twórz swój, zapomnij o tamtym, dawnym.
OdpowiedzUsuń