środa, 17 kwietnia 2013

Ot, pieskie życie !



Wiosna nadeszła! I z tą zmianą należało doprowadzić piesia do stanu z przed zimy.

Psimistrz jak uwidziała mysia pysia to załamała ręce i rzekła :

-za dwie hodiny (bo to czeszka) go odbierte .

Ok! myślę sobie jeśli dzieci powierzają opiekunkom ,to chyba mysio pysio wytrzyma bez rodziny

dwie hodiny.

Z tych wyrzutów ,że kobieta będzie miała tyle pracy ,nie zastrzegłam aby intymnych miejsc

mysia pysia nie goliła ,bo poprzednim razem –miał złe wspomnienia jajek pieczenia.

Psimistrz podeszła do sprawy ambitnie i wygoliła  piesia gdzie popadło, a nawet tam gdzie paść nie miało i na dodatek pedikiur mu zrobiła , a on przyzwyczaił się do swoich długich pazurków.

Wdzięczna za wszystko z uśmiechem zabrałam pupila ,zapakowałam do auta i w drogę.Niestety podczas powrotu piesio nie chciał nawiązać ze mną nawet kontaktu wzrokowego , a co dopiero marzyć o jakiejś wymowie typu machanie ogonem ,strzelanie z ucha.

Na drugi dzień było tylko gorzej mysio pysio popadł w deprechę. Nic nie dało tłumaczenie że włoski na jajkach kiedyś odrosną , a łapy ma cztery i to wystarczająca liczba żeby utrzymać się na nich na powierzchni bez długich pazurków. Zachowywał się jak snajper wychodząc na chwilę ze swojej kryjówki tylko po to by szybciutko przebiec nie zauważony do następnej bazy .

Depresja mysia pysia trwała cztery dni, i pewnie potrwała by jeszcze dłużej , gdyby nie nasza interwencja(znaczy moja i młodej) typu smarowanie jajek i okolic kremem do intymnych oraz masowanie i dmuchanie na  siusiaka. Na tę całą akcję nadszedł nasz przyjaciel i stwierdził że chciałby być psem ,żeby tak się zajmowały nim kobiety.




                                                                                                               

środa, 3 kwietnia 2013

Frustracja.

Podobno jak jest brak melatoniny to stajemy się nie do zniesienia.Jakieś nie uzasadnione napady depresji i ciągły smutek na twarzy.
Taaak właśnie to mnie dopadło!! i trzyma!!
Zawsze o tej porze miałam zrobiony przegląd w szafie, wiecie to co zimowe szło do worków na strych , lub głęboko na koniec szafy, a to co wiosenno-letnie otrzymywało drugie życie ,lub je traciło ze względu na wiek.
Ale w tej sytuacji którą ma każdy za oknem, nie chce mi się nic, nawet oznajmienie domowników ,że może 
wybralibyśmy  się na jakieś zakupy ciuchowe, nie wzbudza mojego zainteresowania.
Chciałabym być misiem i zasnąć na całą zimę, a obudzić się pełną wiosną.
Do dupy ta zima!!