wtorek, 22 stycznia 2013

Walczę o porządek.



Miałyście kiedyś wrażenie, że wasza łazienka wygląda jak składzik na niepotrzebne rzeczy? Masakra po prostu, a już po weekendzie to nie da się tego opisać. Ja postanowiłam podjąć dziś walkę i wytoczyłam „działa” żeby pozbyć się tego bałaganu i przy okazji przywrócić fugi do pierwotnego stanu. Żeby się do tego zabrać potrzebujemy weny lub totalnego zdenerwowania ,wtedy się uda. W moim przypadku na pewno nie była to wena, ale dwa głębsze wdech-wydech i postanowiłam że połączę przyjemne z pożytecznym .

Potrzebne nam będą rękawice (takie do sprzątania ,mocniejsze żeby zaraz nam się nie przedziurawiły),następnie olejek odżywczy do rąk lub do masażu( ja używam z Oriflame-z wit.A z mieszanką olejku imbirowego, kokosowego i słodkich migdałów),jeśli ktoś nie posiada w danej chwili to proponuję oliwę z oliwek, która świetnie się również spisze, oczywiście dobry preparat do czyszczenia fug w łazience (ja zakupiłam sobie w Niemczech „Froscha” do mycia płytek ceram. ale fugi też świetnie domywa i przy tym pachnie pomarańczami, bo oczywiście można fugi domyć również domestosem ale zapachu tego nie wytrzymasz na dłużej), następnie do mycia kabiny prysznicowej( świetny jest produkt DIX firmy Gold drop, ponieważ dzięki aktywnemu filtrowi ochronnemu, woda z powierzchni całkowicie spłynie i nie zostawi smug, po prostu wystarczy po umyciu spłukać ciepłą wodą bez dodatkowego polerowania-rewelacja), zostały nam  jeszcze dwie wspólniczki do tego zadania, a mianowicie „pani szczotka i ściereczka” Takie zadanie ja wykonuję kiedy nie ma nikogo w domu i radzę Ci to również, bo po co ma cię ktoś dodatkowo rozpraszać i denerwować.

Kiedy już cała „Oręż” jest gotowa do walki z brudem i bałaganem, włączam muzykę ,nacieram dłonie swoim boskim olejkiem, po czym wkładam je do rękawic (zobaczysz jak wspaniale będą wyglądały kiedy skończysz to sprzątanie), i pierwsze od czego zaczynam to polewam na uprzednio wilgotne płytki i fugi -mój preparat ,żeby sobie poradził z brudem, tymczasem zabieram się do pralki (zawsze myję ją powierzchownie a tym razem postanowiłam zajrzeć do pojemnika gdzie wlewamy płyny i proszek), nawet nie zdawałam sobie sprawy jakie tam czają się zarazki-okropieństwo ,zazwyczaj w pośpiechu wkładamy nasze rzeczy do prania ,wlewamy potrzebne płyny ,nie skupiając się w ogóle z czym ten nasz „wspaniały dobrej jakości proszek i płyn do płukania” tam zleci- a zleci z pleśnią, jeśli w porę tego pojemnika nie wymyjemy. Oki ,jak już nasza pralka „czuje „się świeżo ,to nie tracimy czasu tylko wkładamy coś do prania, jak skończymy sprzątanie to akurat nam się wypierze pranie (tak do rymu). Po tym czasie BRUD z fugi aż wrzeszczy żeby skrócić mu męki jakie przeżywa po spotkaniu z moim „Froschem”,więc dokładam mu jeszcze „panią szczotką „żeby na długo o nas zapomniał, po czym łagodnie zmywam wszystko ściereczką z wodą. Została mi jeszcze kabina ,ale po takiej walce gdzie razem z „panią szczotką schudłyśmy jakieś 2 kilo,  mycie kabiny DIXem-to „pikuś”.UFF!jak się już domyślacie , łazienka wygląda naprawdę super, pranie jest zrobione, moja kibić nabrała wdzięków, a dłonie wyglądają bosko, a  do domu zaczynają się schodzić domownicy i mąż tak dziwnie patrzy na mnie ,po czym pyta – „kochanie czy coś mnie ominęło ,jesteś jakaś taka rozanielona i tak przyjemnie pachniesz kokosem? Tak ,wygrałam właśnie bitwę i jestem Wielka ,czego i Wam moje Drogie życzę.      

1 komentarz:

  1. Kobitko Ty to masz w sobie energii :)
    Dobrze że Ci nasi mężczyźni nie wiedzą ile energii tracimy przy ogarnianiu domu, bo by już nas wieczorami nie "męczyli" hehe!

    OdpowiedzUsuń