Miałyście kiedyś
wrażenie, że wasza łazienka wygląda jak składzik na niepotrzebne rzeczy?
Masakra po prostu, a już po weekendzie to nie da się tego opisać. Ja
postanowiłam podjąć dziś walkę i wytoczyłam „działa” żeby pozbyć się tego
bałaganu i przy okazji przywrócić fugi do pierwotnego stanu. Żeby się do tego
zabrać potrzebujemy weny lub totalnego zdenerwowania ,wtedy się uda. W moim
przypadku na pewno nie była to wena, ale dwa głębsze wdech-wydech i
postanowiłam że połączę przyjemne z pożytecznym .
Potrzebne nam będą
rękawice (takie do sprzątania ,mocniejsze żeby zaraz nam się nie
przedziurawiły),następnie olejek odżywczy do rąk lub do masażu( ja używam z
Oriflame-z wit.A z mieszanką olejku imbirowego, kokosowego i słodkich
migdałów),jeśli ktoś nie posiada w danej chwili to proponuję oliwę z oliwek,
która świetnie się również spisze, oczywiście dobry preparat do czyszczenia fug
w łazience (ja zakupiłam sobie w Niemczech „Froscha” do mycia płytek ceram. ale
fugi też świetnie domywa i przy tym pachnie pomarańczami, bo oczywiście można
fugi domyć również domestosem ale zapachu tego nie wytrzymasz na dłużej),
następnie do mycia kabiny prysznicowej( świetny jest produkt DIX firmy Gold
drop, ponieważ dzięki aktywnemu filtrowi ochronnemu, woda z powierzchni całkowicie
spłynie i nie zostawi smug, po prostu wystarczy po umyciu spłukać ciepłą wodą
bez dodatkowego polerowania-rewelacja), zostały nam jeszcze dwie wspólniczki do tego zadania, a
mianowicie „pani szczotka i ściereczka” Takie zadanie ja wykonuję kiedy nie ma
nikogo w domu i radzę Ci to również, bo po co ma cię ktoś dodatkowo rozpraszać
i denerwować.
Kiedy już cała „Oręż”
jest gotowa do walki z brudem i bałaganem, włączam muzykę ,nacieram dłonie
swoim boskim olejkiem, po czym wkładam je do rękawic (zobaczysz jak wspaniale
będą wyglądały kiedy skończysz to sprzątanie), i pierwsze od czego zaczynam to
polewam na uprzednio wilgotne płytki i fugi -mój preparat ,żeby sobie poradził
z brudem, tymczasem zabieram się do pralki (zawsze myję ją powierzchownie a tym
razem postanowiłam zajrzeć do pojemnika gdzie wlewamy płyny i proszek), nawet
nie zdawałam sobie sprawy jakie tam czają się zarazki-okropieństwo ,zazwyczaj w
pośpiechu wkładamy nasze rzeczy do prania ,wlewamy potrzebne płyny ,nie
skupiając się w ogóle z czym ten nasz „wspaniały dobrej jakości proszek i płyn
do płukania” tam zleci- a zleci z pleśnią, jeśli w porę tego pojemnika nie
wymyjemy. Oki ,jak już nasza pralka „czuje „się świeżo ,to nie tracimy czasu
tylko wkładamy coś do prania, jak skończymy sprzątanie to akurat nam się
wypierze pranie (tak do rymu). Po tym czasie BRUD z fugi aż wrzeszczy żeby
skrócić mu męki jakie przeżywa po spotkaniu z moim „Froschem”,więc dokładam mu
jeszcze „panią szczotką „żeby na długo o nas zapomniał, po czym łagodnie zmywam
wszystko ściereczką z wodą. Została mi jeszcze kabina ,ale po takiej walce
gdzie razem z „panią szczotką schudłyśmy jakieś 2 kilo, mycie kabiny DIXem-to „pikuś”.UFF!jak się już
domyślacie , łazienka wygląda naprawdę super, pranie jest zrobione, moja kibić
nabrała wdzięków, a dłonie wyglądają bosko, a do domu zaczynają się schodzić domownicy i mąż
tak dziwnie patrzy na mnie ,po czym pyta – „kochanie czy coś mnie ominęło
,jesteś jakaś taka rozanielona i tak przyjemnie pachniesz kokosem? Tak ,wygrałam właśnie bitwę i jestem Wielka ,czego i Wam moje Drogie życzę.
Kobitko Ty to masz w sobie energii :)
OdpowiedzUsuńDobrze że Ci nasi mężczyźni nie wiedzą ile energii tracimy przy ogarnianiu domu, bo by już nas wieczorami nie "męczyli" hehe!